wtorek, 25 listopada 2008

epilog

Pani profesor skonczyła przegladać historie chorób i jak co wieczór - starannie włożyła je do schowka. Czas byl - niespiesznie zbierac sie do domu. Zostawała jedna tylko mała sprawa, która podświadomie odkładała przez cały dzień. Ale dalej - odkładać już nie wypadało, trzeba było wreszcie to załatwić.

Otworzyła żółtą szafke z grubymi folderami, kartami nieuleczalnie chorych.
J, litera J...

Jakubowska, posłanka, nie żyje
Jasiński Piotr, porucznik policji, komisariat na Wilczej
Jaromenka Paweł, komputerowiec.
 to ten...
W pracy każdego lekarza następują niestety momenty, kiedy trzeba  podjąć trudną decyzje.
Aut vincere, aut mori.

Profesor z teczką pod pachą cichutko wstąpiła do pokoju 43 i usiadła przy stoliku za zasłonką. Jak co wieczór, chory cwiczył z pielęgniarka.

Sedział w napięciu przed lustrem, ze spoconym czołem, na twarzy miał staranny okropny sztuczny uśmiech i potwornie smutne oczy. Do głowy miał przypięte elektrody, przewody których prowadziły prosto do urządzenia z duża gałką regulacji prądu przed pielegniarką.

Wyrażnie, przesadnie powoli jak niedorozwinięte dziecko głośno czytał zdania.
"Jestem przebojowy!
Nie jestem zgaszony!
Jestem pewny siebie!
Nie mam kompleksu nizszości!"

Po każdym zdaniu lekko kręcil głową, jak gdyby z lekkim niedowierzaniem, od czego kolorowe elektrody ruszały wraz z głową i odbiały się zabawnymi wiesołymi kolorami w lustrze, niczym bombki na świątecznej choince.

"Czytaj teraz nastepną kartke" - powiedziała pielęgniarka i podkręciła regulator napięcia.
Usmiech na twarzy chorego zrobił się jeszcze szerszy i jescze bardziej sztuczny.

Wzieł nastepna kartke i czytał dalej.
"Pryzjechałem z Amsterdamu! Jestem Panem życia!
Jesteś frajerem! Dostaniesz w ryj!
Umiem się ustawić w pozycji partnerskie! 
Jestem abstrakcyjny!"

"atrakcyjny, kurwa, nie abstrakcyjny, ileż można to samo poprawiać, w kółko to samo, co za przygłup, O mój Boże!" - zmęczonym głosem odetchneła pielegniarka i delikatnie jeszcze troche podkręciła regulator na urządzeniu przed sobą.

Usmiech na twarzy chorego zamienił się w jakomś przerażającą grymase bólu, całe czoło było zalane potem, cera zrobiła się biała jak pergament. Chory płakał.

Pani profesor ze smutkiem po raz ostatni zerkneła na diagnoze.
"Excisio probabiliter radicalis. Przerażająco zgaszony i zdolowany.
imminens - chorobliwy brak przebojowośći i atrakcyjnośći.
Suspicio- niepewność siebie, kompleks nizszości, lęk wobec ładnych kobiet,
congenita - kompleks emigranta z biednego kraju, dusza - obsoleta"

Odbyte leczenie " kurs farmokologiczny, grupowe terapie z psychoterapetem, indywidualne terapie z psychologiem, hipnoza, podwójny kurs elektrowstrząsu"  Podsumowanie - stan chorego się nie poprawił.

Niżej, małymi literkami - opinja eksperta NFZ: "Fundusz zdrowia z przykrością odmawia dalszego opłacenia leczenia. Niestety nie mamy możliwości dalej opłacać nieudolne kosztowne próby kuracji chorego. Emigrant w w zaawansowanym wieku bez jesno okreslonego zawodu i rodziny nie jest kimś, kogo powinniśmy ratować każdym kosztem, mam sporo własnych obywateli "

Zostawała właściwie mała formalność. Profesor zaznaczyła ptaszkiem pole - "uśpić" i postawila parafke.
Zawołała ostrożnie z za zasłonki pielęgniarke, wręczyła formularz i poszła zakładać ciepłe zimowe buty.
w domu czekal głodny rozrabiaka kot i  przykre rachunki od banku.

Pilęgniarka wzieła formularz, powoli ruszajć ustami przeczytała. Następępnie wzieła strykawke i napełniła magicznym środkiem dla usypiania bez bólu. Wypuściła cienka smieszną fontane do góry, popukała strzykawke paznokciem. Paznokieć był smieszny, zbyt duży i żołty od nikotyny, a wokól - mnóstwo fioletowych kropeczek.

Chory gapił się w lustro i  mamrotał cicho swoje:  "Jestem złamanym chujem, kurrrwa, dostaniesz w ryj, jesteś frajerem" Pielegniarka przymierzała się ze strzykawką do zastrzyku. Usmiechnął się  służalczo, następnie  podal ręke, przesunął rękaw koszuli do ramienia w góre.

Nagle zapytał płaczliwym głosem:" Kiedy przyjdzie Pani doktór? Gdzie jest Pani doktór? Chce moją Pani doktór!" I nagle dodał coś w obcym języku, jakgdyby przekazywał niewiadomo komu ważna wiadomość.
"Alius est Amor, alius Cupido". Płakał i drgał się w konwulsjach prawie bez dzwięku.

Pielegniarka zrobiła zastrzyk. Paweł przestał mamrotać. Głowa przesuneła sie do tyłu. Patrzył w skupieniu na sufit. Sufit był przerażająco brudny. W kącie - złapana w pajączyne podstepnego pająka - powoli poddawała się mucha. Uśmiechał się swojsko, patrząc na nią.

z głośnika szpitalnego radyjka przesadnie uprzejmy głos serdecznie ogłosił: "a teraz, mili Państwo, zapraszamy odsłuchać stare dobre przeboje które z pewnością w każdym z nas obudzą jak że wiele ciepłych wspomnień. Tym razem - proponuje zacznąć od piosenki Remedium, w wykonaniu Maryli Rodowicz"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz