środa, 24 listopada 2010

Kamyk zielony - zakonczenie

...Piotrek byl zabawny w swojej prostocie, ale trza przyznac, tez logiczny do bolu.

Pryztulilem oficera komendy rejonowaej, kompletnie pijanego przyglupa i starego druha thebestiaka.
Wypilismy magiczny eliksir.
Mamrotal cos goroco. 
przystawilem ucho do jego smierdacych krupnikiem ust... probowalem zrpozumiec, o co mu chodzi...

mamrotal cos bez ladu bez skladu:
Kurwa, wiesz, moj stary zrobil sobie operacje, cholerny zabieg, wyciel sobie w chuj stare zyliaki 
co mu tak brzydko wystawaly, pytam sie go, stary, ze niby co? 
i w ogole o co kurwa chodzi? po chuj ci to bylo? 
a on mi na to, wiesz synu, niedlugo juz CZAS ISC do Swiatego Piotra, 
chcialbym na ladnych nozkach pojsc... kurwa ... stary ... 
to takie smutne jest, no nie? normalnie mnie zatkalo.

Pusc raz jeszcze ta glupia piosenke, prosze, stary?
Piotrek wcisnal guzik, wypilismy jeszcze po jednym i zaczelismy po raz kolejny 
spiewac razem:"Sciskajac w reku kamyk zielony, Patrzec jak wszystko zostaje w tyle" 

Piotrek nieprzyzwoicie krecil tylkiem przed Waltzowej pokazujac jak gleboko ma on w powazaniu cale to kurestwo.
Nagle zapytal mnie goraco, Pawka, czy rozumiesz o czym jest ta piosenka?
Czy czujesz to? o co ci chodzi stary, zapytalem Piotrka.

Stary wiesz, czuje sie tym kamykiem, co ktos sciska w reku, kto ucieka od tego pieprzonego 
dzialu windykacji pociagiem za granice. czy to czujesz, stary? 
poczuj sie kurwa tym kamykiem, Pawka, przecie to oczewiste jest, kurwa.
Czujesz sie tym kamykiem czy tez nie?

Czuje to, Piotrek, kurwa, chyba to czuje, jestem okraglym zielonym kamykiem.
Jestesmy pieprzonymi zielonymi kamykami starej pindy Maryli, KTORA SPIEWA O UCIEKAJACYM 
 zarombistym gosciu, co oszukal Urzad skarbowy, pare bankow a teraz ucieka i ma wszystko w tyle. 

ale dlaczego, Piotrek? Kogo on oszukal i dlaczego?
Kurwa, pawka, nalej mi jeszcze, naprawde tego nie rozumiesz?
Gosc normalnie wziel kredyt, rombnal bank i potem uciek na pierdolone Karaiby i siedzial tam przez pare lat.
Gdzies gdzie jest cieplo i kolorowo, wiesz?
czarne dupy  podawali mu drynka parasolke i robili masaz.
Normalka, a gdzie niby mial uciekac?
mial wszystko w tyle, slyszysz ten tekst?

ucieka i chuj. 
nie wazne dlaczego ucieka. 
wazne ze wszystkich zostawia w tyle.
ale pawka , przecie maryla spiewa - wszystko zastawia w tyle?
piotrek, kurwa, nie o to chodzi, wszystkich zostawia w tyle i chuj.

Jedzie do cieplego kolorowego kraju gdzie sa fajne zarombiste laski i nie ma tego jebanego wyzysku.
gdzies gdzie mozna sobie dozyc pare lat i zyc godnie, wiesz?
wiesz stary, co to znaczy, zyc godnie?
ale ... ale teraz - nadszedl jego czas.
starczy tego dobrego.
Czas odejsc od stolu.
z godnoscia.

zamknij oczy stary, czekaj, nalej mi jeszcze, ... nie ... wiecej... tyle...
chlup... i tera... zamknij oczy, stary, poczuj blusa kochany, Pawelku, widzisz to?

Nagle zobaczylem. 
to bylo tak zarombiscie wyraziste jak fotka puszczalskiej Ester na portalu randkowym.
to bylo tak wyraziste ze az sie zdziwilem ze nie widzialem tego wczesniej.
od samego poczatku wlasnie o to chodzilo, o Matko.
o calosc. 
chodzilo poprostu o calosc, nie o zadne tam pierdolone szczegoly.
Grzebalem w szczegolach, ale nie widzialem calosci.
nie o ten maly kamyczek, nie o gruba pinde Maryle z porszakiem i mlodym kochankiem, 
calosc, patrzylem na nia, ale jej nie rozumialem o co wlasciwie chodzi.

Byla wlasciwie jesien.
Taka pozna dojrzala jesien, jak kobieta po 40-ce.
I byl piekny park.
po lewej - bylo ostra paleta zolci.
po prawej - czerwien.
a posrodku - byla sciezka, nie jakastam ladna zabrukowana allejka czy tez cos innego tylko zwyczajna ledwie zauwazalna sciezka.
Po niej, lekko pod gore - szedl sobie gosc. 
Byl opalony, spokojny i piekny. 
Mial wprawione zyliaki na nogach.
Rozgladal si po stronach z zainteresowaniem.
Widac ze szedl juz dlugo, ale nie byl jakos tak zmeczony.
na glowie mial kapelusz , a w reku - trzymal maly kamyk.
poczulem nagle, ze to ja wlasnie - bylem tym malym kamyczkiem w dloni goscia ktory szedl sciezka.
Prosto - do Swietego Piotra.
i jednoczesnie bylem samym gosciem.
Rombnal bank, wzial kredyt, cos tam do niego miala skarbowka, dzial windykacji i jacys metne kolesi z Wolomina.
Olal wszystkich, zostawil wszystko i sobie wyruszyl w podroz. 
Ostatnia, ta najwazniejsza.
koles byl naprawde mocny, mocny i twardy. 
Gosc mogl sobie pozwolic miec wszystkich w tylku, zgodnie z powiedzeniem o wyborze minzy twardej dupie i miekim sercu.
Koles mial wspaniale dobre serce i cholernie twarde dupsko.

myknal sobie ze Szczecina przez Berlin lufthanza na zarombiste Karaiby i sie byczyl przez pare lat.
ale teraz - nadszedl jego czas.
i Gosc szedl sobie przez ten park prosto do bramy Nieba.

Kamyk byl symbolem wszystkiego co zostawial tu na ziemi, wszystkich tych niezalatwionych sprawach, 
nieruchomosciach, ladnych kobietach, drogich brykach, kredytach, obietnic i marzen.
Wszystko to zostalo daleko w tyle, w tle, dziwne miasto z Wisla posrodku, wysysajace ze swych mieszkancow ostatnie soki, 
caly ten wyscig szczorow, pociag, kiczowata gruba niezgrabnie podskakujaca Marylka, 
cale te rzekomo wazne i pilne sprawy dnia codziennego.
Koles mial to wszystko w tyle, on wiedzial swoje, nadszedl ten czas.
"W taka podroz chce wyruszyc, Gdy podly nastroj i pogoda" - wylismy z Piotrkiem,
 przerazeni tym ze zrozumielismy nagle.

Podly nastroj i pogoda - to bylo tak zarombiscie trafne , tak jednoznaczne okreslenie wszystkiego,
 co sie dzieje wokol i w srodku nas samych, ze az zaczelem plakac.
Piotrek tez ryczal.
"Zostawic lozko, ciebie, szafe, Niczego mi nie bedzie szkoda." wyla MARYLKA.

Wlasnie o to w tym chodzilo, w calej tej zabawie. 
Zostawic te jebane meble i inne gowno czarnym dupom z Karaibow i cala reszte kasy i bungalo i ladne ubranko, wszystko jak lecie.
zostawic i wyruszyc w ostatnia podroz.
z prochu powstales i w proch sie obrucisz. 

Chuj tam z szafa i lozkiem, kamyk spiewa sobie w dloni,
po chuj komu szafa jak trzyma go w dloni gosc co idzie do Swietego Piotra.
Zaraz bedzie brama, JUZ BLIZKO. 

Facet wlasciwie juz dotarl do mety.
otworzyl dlon, po raz ostatni obejrzal piekny okragly zielony kamyk, powiedzial haslo "Forma - ponad wszystko", 
wiele lat temu uslyszane przez profesora na akademii 
i poscil kamyk.

Przed brame wyszedl Święty Piotr. 
Był naprawde piękny.
Pryzwitalem sie.
Nie musialem nic tlumaczyc, widzialem, ze wie o co mi chodzi.
Tez mial empatie, jak ja :)
Serdecznie mnie przewital.
"Czesc Pawka, czekam na Ciebie. Dlugo cie nie bylo. Pewnie znowu byles na basenie? Chodz, zaparze Ci herbaty" 
Uradowany wstapilem do srodka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz