czwartek, 24 listopada 2011

Kamyk zielony, początek

...tego typu etapy przechodzi rowniez kazdy czlowiek w sytuacji jakiekolwiek utraty 
np. utraty pracy, majatku, wartosci, ukochanej osoby.
Zaprzeczanie i izolacja, Gniew, Targowanie sie, Depresja, Pogodzenie sie, akceptacja... 
- z podrecznika psychologii dla studentow pierwszego roku.
-------------------------------
Ksiezniczka z tym swym cudownym usmiechiem zapytala mnie:"Pewnie lubisz przeklinac?
Bo ja - czasami - uwielbiam!" - dodala zadowolona i nagle zrobila sie cala czerowna ze wstydu.
================================

Piotrek zaplakal i poprosil: "kurwa, nalej mi jeszcze, Pawelku"
Nalalem, puknelismy sie, jak zawsze brawurowo wykrzyknelismy "No to chlup!" i wypilismy.
Odstawilem z hukiem kieliszek na biurko.
kieliszek byl nie byle jaki pijacki, ale gustowny ze starannie narysowanymi literkami "HWDP" po bokach.
Piotrek, kiedys moj sasiad i dobry kolega ze szkoly, a obecnie - oficer Komendy Rejonowaej Policji, z komisariatu na Wilczej
juz niecierpliwie lewa reka wyciagal do mnie kieliszek po nastepna wodka, 
a prawej - nieudolnie grzebal w spodniach usilujac sikac do umywalki.

Urzedowalismy od paru godzin, Piotrek konczyl wlasnie dlugi weekendowy duzur. 
bylismy po drugiej butelce krupnika. 
powoli robilo sie jakos co raz bardziej przytulnie.
magiczny napoj sprawial iz caly ten gabinet oficera komendy stolecznej policji 
 nie wydawal sie juz tak ochydnym jak normalnie.

Piotrek byl starym sprawdzonym partnerem do besiadowania, dobrze czujacym kiedy trza gadac,
a kiedy - sluchac, co w besiadowaniu jest wymaganiem wysoce stosownym a wrecz - niezbednym.
po drugiej butelce krupnika zycie moje zaczynalo sie wydawac nawet jako tako w miare znosnym.
Piotrek za bardzo powodow do narzekan nie mial, no bo dostal niedawno sluzbowe mieszkanko na Ursynowie,
mial stabilna pensje policjanta, okreslone godziny pracy a za kilka lat - wczesciejsza emeryture.
ale a i tak narzekal. nie o to przeciez chodzilo ze mial zle, no bo nie mial, poprostu moj kochany przyjaciel mial typowo
polskie usposobienie do zycia, a mianowicie - kochal narzekac na wszystko podobnie jak 38 milionow rodakow.

Najbardziej Narzekal Piotrek nie wiedziec czemu na Pani prezydentowa miasta stolecznego Warszawy, 
portret ktorej wisial tuz przed jego biurkiem. Nie wiem czemu wybral wlasnie ja ulubionym obiektem 
swych narzekan, ale w ten oto sposob utworzyla sie minzy nimi jakas dziwna wiez.

zwykle po kilku kieliszkach podchodzil do portretu pani prezydentowej, bardzo zabawnie usilowal stac 
na bacznosc i emocjonalnie wykrzykiwal wytykajac jej palcem prosto w nos:
" w imeniu sluzb mundurowych miasta stolecznego Warszawa - chuj ci w dupe, staro ruro!"

Pani Waltzowa serdecznie sie usmiechala z portretu, patrzac na palec Piotrka.
Palec faktycznie byl smieszny, wyjatkowo krzywy, maly, z ogromnym zoltym od nikotyny paznokciem i fioletowymi kropeczkami.

Wypilismy jeszcze.
Piotrek znowu goraco przemowil -"Pawka, mordo, dlaczego tak wlasnie jest? 
caly ten jebany kapitalizm? takie pierdolone wyzyskiwanie czlowieka przez innego czlowieka? 
Prezciez Pan Bog nas wszystkich stworzyl rownymi i rzekomo wszystkich nas kocha tak samo? 
a tak naprawde nie jestesmy rozni?
po co cala ta pojebana haruwa po kilkanascie godzin dziennie?
o co w tym wszystkim chodzi?
i wszystko to takie jakies kurwa bezsensowne i niewiadomo po co to jest? 
cala ta kurwa jebana nasza rzeczywistosc?
Przeciez to jest jakies kurwa kompletnie pojebane na amen? 
Przeciez kurwa nie o to kurwa chodzi, no nie?"

Nie za bardzo wiedzialm co mam odpowiedziec.
ze a i tak wszyscy umzemy, jak mowila moja babcia?
ze niby o to chodzi?
zeby sie nie przejmowal?
ale on tak naprawde tym sie nie przejmowal.
Piotrek taki wlasnie byl jeszce w szkole, od tej pory nic a nic sie nie zmienil, przesadne adhd, w goracej wodzie kapany
fajny gosc, z zamilowaniem do dziwek i glosnych bezsensownych awantur. Nie byl grozny ani szkodliwy, tylko poprostu 
lubil sobie kozackie rozruby i zadymy i tyle. Kochalem go takim wlasnie jakim jest.

Nalalem do kieliszkow kolejke. wypilismy. Piotrek z hukiem wyprostpowal sie, wstanal i krzyczal  
malozrozumiale pogrozki wznoszac piesci do sufitu. 

Sufit byl brudny i jedynym obiektem pogrozek mogla byc tylko mucha, co sie beznadziejnie 
zaplatala w pajoczyne podlego podsteponego pajaka.

z glosniku starego odtwarzacza cd lecialo - "Wsiadz do pociagu byle jakiego, Nie dbac o bagaz, nie dbac o bilet"

Piotrek skomentowal piekna oldskulowa klasyke tekstem:"jakie to zajebiste jest, cale flaki ze mnie wypruwa ...
ta jebana stara rura, ma porszaka ... kochanka ze 20 lat mlodszego, a jak kurwa zajebiscie spiewa... chuj... 
czujesz to? czujesz blusa, stary druhu? cale flaki, mowie ci... ale ... 
po chuj to wszystko?" - wrocil do tematu klasycznym pytaniem rytorycznym.
Koleczko sie zamkelo.
Pytanie bylo wysoce stosowne dobre i madre, wiec wypilismy raz jeszcze.

Piotrek nagle zrobil sie jakis dziwny, zobaczylem w jego oczach wcale niepodobny do niego zal smutek i refleksje.
"po chuj? po chuj to wszystko?" - echem powtorzylem pytanie automatycznie nalewajac kolejna kolejke.
Dobrze wiedzialem o co mu chodzi i o pytanie i odpowiedz.

Pytanie zreszta wcale nie bylo takie glupie, a powtorzone kilkokrotnie nabieralo nawet jakgdyby imponujacej glebi.
"Kurwa mac, dobrze jest, nie pieprz, przyjacielu"- na wszelki wypadek wyglosilem dyzurna odpowiedz.
"a piosenka ta sie nazywa remedium. co sie kojarzy z medium i immediatly, czyli pilnie, natychmiast"
Piotrek slusznie zrozumial haslo immediately i z niecierpliwoscia podstawil pusty kieliszek.
wypilismy. 

Piotrek spytal:"co tam u ciebie, stary druchu?"

"Jestem kruchy, Piotrek" - zaczelem ja, nie za bardzo wiedzac o czym chce gadac do ukochanego przyjaciela.
jakby to zgrabnniej wytlumaczyc mu o co mi chodzi?

"Jestem kurwa, tak Kruchy, Piotrek, jak jebana chinska porcelana. 
Widziales kiedys dobra chinska porcelane??"
Piotrek chaotycznie machal glowa na prozno usilujac przypalajac papierosa. 

"Dobra chinska porcelana jest tak zajebiscie cienka, jak kartka papieru"
Wyciagnelem ze stosu makulatury z jego biura pierwsza lepsza kartke, zeby zrozumial jak kruchy jestem. 

Na kartce krzywymi literami bylo napisane: "oskarzony dotkliwie pobil zone i tesciowa, 
ale do winy sie nie przyznaje! co robic, Panie poruczniku?  nie mamy zeznan swiadkow"
zrobilo sie cicho. 
Tylko Maryla pracowicie wyliczala - "Uciec pociagiem od przyjaciol, Wrogow, rachunkow, telefonow"

Nagle Piotrek jak gdyby oburzyl sie:" co to kurrrwa za pieprzenie?
Jak mozna uciec pociegem od rachunkow? przeciez oni maja jebany dzial windykacji?
te skurwelie, oni teraz wszedzie maja swoich ludzi, mam tam kurwa kupli w dziale ochrony"

Lzy ciekly po jego twarzy, jakgdyby fakt istnienia dzialu windykacji byl dla niego osobiscie czyms dotliwie przykrym.
"Pawelku, kurwa, oni maja wszedzie swoich ludzi, nie mozna od nich uciec, chuj, te skurwysyny maja nas w garsci, 
stary, nie ma ucieczki, rozumiesz to?"

Odpowiedzialem: "ale Piotrek, przeciez teoretycznie moznaby wsiasc do pociagu minznarodowego? 
Niby tam w delegacje gdzies pod zachodnia granice, 
jakies tam dajmy na to pojebane wyklady do jakiegos tam na przyklad Sczecina i tam myk - 30 km do Brelina -
i jebana Lufthanza na Bachamy czy tez inne pierdolone Karaiby.
kaska na konto, fajne dupy przynosza drynki parasolki, caly ten przepiekny ocean, 
a co wieczor - czarna dupqa ci robi zarombisty masaz ze szczesliwym zakonczeniem w bungalo.
przeciez moznaby wtedy myknac z kasa za granice, no nie?"

Piotrek przylozyl smieszny palec do wilgotnych ust i smiesznie zasyczal:"szzzzzzz..."
I pokazal palcem w sufit. 
sufit dalej byl brudny a w pajaczynie zlapana mucha wlanie przestawala walczyc . 
Poddawala sie. 
Poczulem lekka zazdrosc co do muchy za madrosc z jaka rozwiazala problem z niedobrym pajakiem.
Tez mialem ochote sie poddac, mialem troche juz tej pieprzonej pajaczyny dosyc.

Piotrek znowu zaczal marotac.
Pawka, kurwa, jaki kurwa pociag? 
jakim to kurwa cudem, pociagiem mozna uciec od dzialu windykacji i telefonow?
co ta Marylka piepszy?
wiesz, ze wszyscy jestesmy teraz na pierdolonym podsluchu? 
mam tam kurwa mnostwo kumpli, wiem o czym mowie.

Piotrek wlasciwie byl juz tak narabany, ze postanowilem zrobic mu kawki.
dobrze jest, stary, powtarzalem mu troskliwie i poklepywalem go po ramieniu.

dobrze jest, wlanie przed tgym - nie bylo , ale teraz - juz jest, czuje to, a ty Piotrze? 
czujesz ze jest git?
Piotrek siedzial odwrocony i nachylony, nic nie odpowiadal. 
podszedlem do na niego, Spojazalem w twarz. Moj stary wariat rozrabiaka cicho plakal.

"zalatwili nas, stary, zalatwili nas bez mydla, te jebane skurwysyny, kuuurwa, dlaczegooo?" - nagle zaczel wyc Piotrek.

ale o czym ty gadasz stary? 
Nalej mi jeszcze. 
Nie, nie az tyle ... jeszcze ... starczy...
wypilismy.
Siedzielismy cicho.
Smieszne awanturnitswo Piotrka i glupie zarty nagle sie skonczyly.

caly czas nastawialem ta dziwna piosenke znowu i znowu, od samego poczatku.
bylo w niej wlasnie cos bardzo pasujacego do naszej rozmowy.
znowu i znowu Marylka wyla to swoje "swiatem zaczela rzadzic jesien"

"Wiesz co sie z toba dzieje?" - zapytal moj stary przyjeciel goraco. 
"To wszystko pewnie masz przez ten jebany kryzys wieku sredniego. "
"Nie , stary, nie o to chodzi, przysiegam..."
=============

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz